sobota, 1 marca 2014

Prolog

Niechciane pocałunki i dotyk napastnika wywoływał na moim ciele nieprzyjemne dreszcze. Słone łzy spływające strumieniami po moich policzkach zasłaniały mi widok ów postaci- i dobrze. Nie chciałam patrzeć na jego twarz. Silna woń alkoholu, która była wyczuwalna z daleka jeszcze bardziej mnie obrzydzała i powodowała odruchy wymiotne. Usłyszałam zatrzaskujące się drzwi, które nawet nie odwróciły choć na chwilę jego uwagi. Jakaś postać weszła do salonu, w którym się znajdowaliśmy. Krzyk osoby i natychmiastowe odciągnięcie napastnika spowodowało furię u postaci. Złoczyńca zadał pierwszy cios, a mój wybawca nie został mu dłużny. W pewnym momencie napastnik zadał mocniejsze uderzenie mojemu bratu, który bezwładnie opadł na podłogę. Natychmiastowo podbiegłam do jego ciała i uklękłam nad nim podnosząc jego głowę na swoje kolana. Resztkami sił wyszeptał mi, że mnie kocha i abym schowała się w bezpiecznym miejscu. Twarz Matta zrobiła się blada, a powieki bezwładnie opadły. Łzy zamazały mi widok. 'Na ślepo' wbiegłam po schodach i zakluczyłam się w swoim pokoju. Ostrożnie doszłam do drzwi balkonowych i ze łzami w oczach oglądałam scenę wyjętą prost z jakiegoś horroru. Przez okno widziałam jak martwe ciało mojego brata wkładane zostaje do samochodu od strony kierowcy. Silnik został uruchomiony, a pędzący samochód rozbił się o drzewo żeby po chwili spłonąć. Zabójca uciekł z miejsca wypadku, a na miejsce przyjechała policja i pogotowie, które na nic się już nie zda. Słone łzy oraz myśl dlaczego osoba, którą myślałam, że znam tak dobrze tak mnie skrzywdziła i na dodatek zabiła tak ważną dla mnie osobę sprawiły, że ogarnęła mnie senność. Opadłam bezwładnie na łóżku. Żeby znaleźć się w miejscu gdzie czuję się najlepiej. Sen.

_________________________________________________________________________________

W końcu dodałam.
Zrobiłam kilka poprawek i moim zdaniem jest trochę lepiej niż wcześniej, ale ocenę pozostawiam wam. :) 

                                     Czytasz=Komentujesz=Montywujesz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz